Translate

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Sposób na wakacyjną nudę


 Cześć :) Pewnie większość z was ma wyśmienite humorki, bo nareszcie nadeszły wakacje. Po raz pierwszy się na ten temat nie wypowiadam i dosyć dziwnie się z tym czuję. A dlaczego się nie wypowiadam? Bo po raz pierwszy w życiu nie mam wakacji. A raczej miałam, od 25 kwietnia do 11 czerwca. Otóż skończyłam już szkołę i poszłam na staż, więc teraz codziennie pracuję od poniedziałku do piątku. Mój staż trwa pół roku, ale przeżyję. Tyle lat nachodziłam się do szkoły to pół roku nie wytrzymam? I jeszcze płaconego co miesiąc? :D
Tak czy inaczej, postanowiłam zrobić ciekawy post, który ostatnio podpatrzałam, a dotyczy on sposobów spędzania wakacji. Wiecie, czasem koleżanki gdzieś wyjeżdżają, albo zwyczajnie mają inne plany, a my w tym czasie marnujemy dzień. Jeżeli czasem wam się taka sytuacja zdarza, zapraszam na parę propozycji oderwania się od nudy :)


1. Wyjdź z domu!
Ogarnij się rano, zapakuj do torebki trochę gotówki, butelkę wody, weź telefon i po prostu wyjdź. Zawsze myślimy, że jak już wychodzić to z kimś. Dlaczego? Przecież nic się nie stanie jak nie będzie obok nas kogoś innego. Pospacerujemy, przemyślimy sprawy, popodziwiamy miejsca. Powiem wam szczerze, że takie wypady dobrze robią, bo nie zwracamy uwagi na kogoś innego. Wyciszamy się, oddychamy świeżym powietrzem, słuchamy śpiewu ptaków bądź szumu drzew. W każdym mieście, nawet w tych dużych, zaśmieconych spalinami, są jakieś parki. Na prawdę polecam wam taką wycieczkę :)

2. Zgłęb tajniki alchemii
No dobra, to tylko miało fajnie zabrzmieć. Chodziło mi bardziej o coś w tym stylu: Sprawdź co ciekawego masz w lodówce. Wyciąg parę składników, które według ciebie ładnie by się komponowały i zrób coś dobrego. Na internecie i w książkach jest tyle przepisów! Nie koniecznie musisz brać się za kaczkę w jabłkach czy dewolaje, ale możesz na przykład zrobić jakąś dobrą sałatkę z pomidorów, sałaty czy śmietany... bądź jakąś sałatkę owocową? Nie jestem kreatywna, ale mam nadzieję, że poradzisz sobie z tą częścią lepiej niż ja. No a dodatkowo, jeśli jesteś blogerką/blogerem, masz już pomysł na następny post - CIY :)

3. Jak już kuchnia, to może też sypialnia..?
Tak, chodzi mi o DIY. Niekoniecznie musisz robić coś nowego z papieru. Rozejrzyj się po pokoju. Może zauważysz jakąś rzecz, które przez te wszystkie lata wygląda tak samo? Odśwież ją! Domaluj coś bądź dolep. Niby mała rzecz, a zmieni bardzo dużo :)

4. Huragan w szafie
Taak, tam też trzeba czasem zerkać. Wykorzystując wolny czas możesz przecież zrobić porządek w szafie. Puść sobie ulubioną muzykę i wyrzuć wszystkie rzeczy z szafy. A składając z powrotem, sprawdzaj czy dana rzecz jest na ciebie jeszcze dobra, czy nie jest zniszczona i czy w ogóle w niej chodzisz. Możesz zrobić to samo co z rzeczami w pokoju, kiedy bluzka wyda ci się nudna, zrób z nią coś. Powycinaj jakieś ciekawe wzory, kup jakiś druk bądź farbę i zmień swój ciuch!

5. Cisza i spokój
Bo tego potrzebuje każdy, czasem w wielkich ilościach. Spójrz jakie masz ciekawe książki w szafie. niekoniecznie twojej, może rodzice bądź rodzeństwo mają coś ciekawego, wartego przeczytania? Następnie weź jakieś ciastka, przygotuj sobie na łóżku koc i poduszki, jakąś herbatę, kawę bądź sok i daj się przenieść do innego świata :)


6. To może monitor?
Czyli najczęstsza i najbardziej sprawdzona forma spędzania czasu. Jakiś film bądź serial? Dlaczego nie! Czas się tak nie wydłuża, a my jesteśmy szczęśliwi. Pamiętajmy jednak, żeby po tych dwóch godzinkach dać odetchnąć oczom i laptopowi przez przynajmniej godzinkę.


7. A jakby tak... pomyśleć?
W sklepach jest tyle gazet z łamigłówkami/wykreślankami. Ja osobiście uwielbiam tego typu "rozrywkę", ale zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych to katorga, więc przejdźmy do następnego punktu :D

8. Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?
Wygląd, to rzecz bardzo ważna. Pomalujmy sobie paznokcie, to nadaje naszemu wyglądowi szczęścia, inni patrzą wtedy na nas jakbyśmy byli weseli. Im więcej kolorków tym lepiej, trzeba dostosować się do pory roku! :)
Popróbujcie również różne opcje makijażu. Ja zawsze tak mam, że muszę wyjść na jakieś urodziny, czy po prostu jest jakieś wydarzenie i nie wiem jak się umalować. Wtedy pluję sobie w twarz, że miałam tyle czasu i nigdy nie chciało mi się sprawdzić w jakim makijażu wyglądałabym świetnie.
To tyczy się również fryzur. Nie nudzą wam się czasem te wiecznie rozpuszczone włosy bądź kitka? :)

Wyczerpałam zapas mojej weny, już nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Mam nadzieję, że kiedyś skorzystacie z któregoś sposobu :)
A tymczasem...

Jeżeli chcecie mi pomóc we współpracy z firmą Dresslink, możecie poklikać w linki bądź baner z prawej strony. Dziękuję :)
Jak już klikniecie, bardzo proszę, poczekajcie aż strona się załaduje :)

 KLIK                            KLIK                           KLIK                           KLIK




INSTAGRAM   TUMBLR   ASK   YOUTUBE
 
 

piątek, 26 czerwca 2015

Do you like summer?



Dawno nie było u mnie żadnych inspiracji, a ja je tak uwielbiam! Tak więc dzisiejszy post totalnie na luzie. Chciałam jednak trochę urozmaicić moje inspiracje i postanowiłam, że po prostu zdjęcia wezmę z instagramów moich ulubionych blogerek i youtuberek. 
A poniżej mam dla was mój pierwszy filmik całkiem po Polsku! :) Enjoy :)

Aurora



Erica


 Eva



Łucja


A tu coś dla was. Ciekawe co uda wam się wybrać? :)

     ®                  





poniedziałek, 22 czerwca 2015

Should we look back?


Na wielu blogach zauważyłam poruszanie tematu naszego dzieciństwa. Tak wiele z nas chce do niego wrócić, do beztroskich chwil i problemów ograniczających się do tego, że "Kaśka powiedziała Aśce, że Maciek mi się podoba". Wiem, że są wśród was tacy, którzy to czytają i mają 12/13 lat, a dla mnie to właśnie jeszcze było dzieciństwo :)
Chociaż cofnijmy się jeszcze parę lat wcześniej. Niewiele pamiętam z czasów kiedy miałam z 6 lat. Właściwie to nic. Pamiętam jakieś urywki przedszkola, trochę więcej podstawówki... W sumie, mogę powiedzieć, że pamiętam poprzednie lata przejrzyście dopiero od mniej więcej piątej klasy. Przez te wszystkie lata miałam zupełnie inne wartości życiowe, a w gimnazjum zmieniłam się diametralnie. Jak sobie przypomnę, jak wyglądałam w pierwszej gimnazjum... eh, dobrze, że te wszystkie "słit focie" już nie istnieją :D


Po całej serii argumentów, jakie podajecie w swoich postach, w końcu jest stawiane to najważniejsze pytanie : Czy chciałabyś/chciałbyś się cofnąć do czasów dzieciństwa?
Opinie są podzielone, jednak większość opowiada się za dzieciństwem. Moja odpowiedź? Nie. Zdecydowanie. Było miło, ale ruszyłam dalej i szczerze powiedziawszy mimo problemów, mimo całej "dorosłości", to właśnie w tym momencie chciałabym zostać. Dorosła i młoda. Niezależna.
Będąc dziećmi, jesteśmy ograniczani pod względem wielu rzeczy, na pewno wiecie co mam na myśli bo większość z was ma 14-16 lat :) Mając lat 19, mając pracę, własne pieniądze, możemy robić prawie co chcemy. No niestety, moja praca kokosów nie daje, bo jest to staż, ale nie muszę się spowiadać rodzicom co kupiłam, na co chcę przeznaczyć pieniądze, a najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że mamy pewnego rodzaju "wolność". Wyobraźcie sobie taką sytuację: Nudzi mi się w domu, więc piszę do przyjaciółki, czy chce się jej iść do kina i może na jakieś zakupy - coś co lubią każde dziewczyny (choć nigdy nie w nadmiarze!) :D Przyjaciółka ma ten sam tok myślenia co ja, więc wsiadam do auta i do niej jadę. Już pierwsza rzecz - jadę autem. Mam prawko, nie muszę się nikogo o nic prosić. No, jeden szkopuł oczywiście - możecie nie mieć auta :D Ja pożyczam auto mamy, nie ma ona nic przeciwko na całe szczęście :) No więc dalej. Jedziemy sobie do centrum handlowego, idziemy do kina, płacimy ze swoich pieniędzy, kupujemy sobie co chcemy, nie mamy ograniczeń. Nasze pieniądze, to my nimi gospodarujemy. Później idziemy na zakupy i jest super, znacie to uczucie. Mamy świetny nastrój, uśmiechamy się, no bo serio, co może być piękniejszego od zakupów z przyjaciółką? :D (No okay, dzień z chłopakiem, ale cicho
Więc tak już jedziemy do domu, wpadam do niej jeszcze na chwilkę i tak sobie myślimy, dlaczego by nie zostać u niej na noc? No więc dzwonię do mamy i mówię, że zostaję u koleżanki na noc. I tyle. Zero kłótni, zero niczego. Dlaczego? Bo cholera no, jesteśmy dorośli! :)


Wiecie no, każdy ma inaczej w domu, rozumiem to, tylko że musicie pamiętać, iż czasem trzeba się postawić rodzicom, bo jeśli w wieku 19-stu lat zabraniają wam np. nocować u przyjaciółki bo coś tam to sorki no... nie jest to do końca normalne :D
Ja tam nie mówię, że macie rodzicom pyskować dzień po ukończeniu 18-tego roku życia, bo dla mnie dorosłość człowieka nie zależy od liczby lat (ale o tym może innym razem), tylko od tego czy jest dojrzały psychicznie. U mnie w domu jest tak, że mam swobodę, bo to co wam tu opisałam to nie kłamstwo, wychodzę sobie z domu kiedy chcę i wracam kiedy chcę, ale w granicach rozsądku. Moi rodzice też mają uczucia. Chcę zostać u koleżanki bardzo długo jeśli nie na noc? Dzwonię bądź piszę smsa. Staram się też być odpowiedzialna i wykonywać moje obowiązki domowe, a nie olewać rodziców i ich prośby. To nie ukazuje naszej niezależności, a raczej nasz brak szacunku.
Więc wiecie, coś za coś. Mam swoje przyjemności, ale też obowiązki. Nie daję rodzicom pieniędzy na utrzymacie domu, mimo że zarabiam, więc daję im szacunek i pomoc w postaci sprzątania i gotowania (chociaż tu bywa różnie).

Tak czy inaczej, moim celem było przekazanie wam ważnej wiadomości: Dzieciństwo było piękne, wspomnienia o nim również są, a chęć powrotu do tamtych czasów wielka. Jednak to wszystko już BYŁO. Patrzmy za siebie, ale z innej perspektywy. Nie z tej gdzie chcemy tam wrócić, a z tej, gdzie porównujemy to, co było wtedy, a co teraz i wyciągajmy wnioski. Przyszłość jest piękniejsza i bardziej tajemnicza, to my ją kreujemy, nic nie jest narzucone. A dla każdego z was, jest jeszcze wiele tajemnic do odkrycia :)


Jeżeli chcecie mi pomóc we współpracy z firmą Dresslink, możecie poklikać w linki bądź baner z prawej strony. Dziękuję :)
Jak już klikniecie, bardzo proszę, poczekajcie aż strona się załaduje :)

  KLIK                          KLIK                         KLIK                          KLIK
KLIK                            KLIK                           KLIK                           KLIK




INSTAGRAM   TUMBLR   ASK   YOUTUBE



czwartek, 18 czerwca 2015

Być Córką Księżyca..


O jejku, jak dobrze mieć znów internet! Mimo, że problem nie zniknął, bo nadal co parę godzin go nie ma i trzeba resetować router, ale przynajmniej jest co resetować.
 Huhu, zainteresował was temat? :)
Dziś chciałam wam przedstawić moją ulubioną serię książek. 
Zanim jednak zacznę, chcę napisać, iż bardzo mi miło, że podoba wam się mój nowy nagłówek :)
No więc seria nazywa się "Córki księżyca". Przeczytałam już cztery części (niecałe, jestem w trakcie czytania czwartej). Fajną rzeczą jest to, że w jednej książce są dwie części. Niezbyt fajną rzeczą jest to, że w Polsce dostępne są tylko 3 tomy z 13 :( Nie wiem jak to zrobię, ale muszę mieć następne części! :D



No więc jak wiecie, lubię fantastykę. "Córki księżyca" opowiadają o 4 dziewczynach. Przyjaźnią się tak jakby w dwójkach, bo mamy Vanessę i Catty oraz Jimenę i Serenę. W pierwszej części te "dwójki" się poznają i zaczynają przyjaźnić. Noszą księżycowe amulety, które mówią o ich tożsamości. Mają je (dosłownie) od urodzenia i nigdy nie ściągają. 
W sumie pierwsza część skupia się na Vanessie, ponieważ ona jako jedyna chyba niezbyt miała pojęcie o swoim darze. Ją najmniej interesuje taka "magiczna" strona życia. Ma poukładane życie, mieszka z mamą jest raczej taką modną "fajną" osobą, przykłada się do nauki. Zanim poznała Catty, przyjaźniła się z Morgan, która później niestety zostaje Wyznawcą (potem wytłumaczę kto to).



 Catty została znaleziona przez Kendrę na autostradzie, kiedy miała 6 lat. Od tamtego czasu K. ją wychowuje, ale co mi się podoba, wychowała ją w prawdzie, nie wmawiała jej, że jest jej mamą. Ta dwójka jest najśmieszniejsza, bo Kendra wie o darze Catty i sądzi, że ta jest z kosmosu :D Oczywiście Catty zna prawdę, ale sądzi, że lepsza jest wiara K. w UFO niż zamartwianie się prawdą. Ogólnie Catty ma dużą swobodę, bo K. jej na wszystko pozwala ze względu na przekonanie o inności jej "córki", tak więc ta lubi łamać zasady, wymykać się ze szkoły i takie tam. Zawsze pakuje Vanessę w kłopoty.



Jimena w książce często miesza angielski (mimo, że jest to wydanie polskie, oryginał jest po angielsku) z hiszpańskim, więc przy okazji można pouczyć się paru zwrotów. Jimena mieszka z babcią, jest byłą gangsterką, ale po śmierci jej chłopaka rok wcześniej dowiedziała się o jej przeznaczeniu i się uspokoiła. Chyba nawet była pierwszą, która się o tym wszystkim dowiedziała, ale nie jestem pewna. Zaraz po tym wszystkim poznała Serenę i się z nią zaprzyjaźniła, obie najwcześniej wiedziały o co kaman.



Serena jest opisywana jako najbarwniejsza postać z racji kolorowych włosów i stylu ubioru. Ma fajnego brata, Collina mrr :D Ogólnie nie wiem co o niej napisać. Mieszka chyba z całą rodziną, ale nie pamiętam dokładnie i ma szopa czy wydrę czy takie jakieś zwierzę. W pierwszej części to ona kontaktuje się z Catty i Vanessą i scala całą czwórkę. Ogólnie w pierwszej części poznajemy ją jako szkolnego dziwoląga, który przepowiada z Tarota. A to po prostu za sprawą jej daru - czytania w myślach i ogólnej umiejętności mieszania ludziom w myślach. Może np. Sprawić, że jakieś tam wspomnienia będą zapomniane itp. Dziewczyna wykorzystuje to i udaje medium, dorabiając sobie :D



Dziewczyny są tytułowymi Córkami Księżyca czyli jak to w książce pisze, są Boginiami. Każda ma swój dar: Vanessa rozbija swoje ciało na molekuły przy czym jest niewidzialna i lata... Po prostu zmienia się w mgiełkę; Catty podróżuje w czasie; Jimena ma wizje przyszłości, którym nie da się zapobiec, a Serena jak już pisałam ma takie "myślowe" zdolności. Wspólnym darem dziewczyn jest umiejętność łaciny, nie wiadomo skąd, po prostu ją umieją. Wspólne są również ich amulety w kształcie półksiężyca. Amulety są ich ochroną i mocą, zawsze się świecą i wibrują, kiedy w pobliżu znajduje się jakiś Wyznawca. Wyznawcy to wrogowie dziewczyn, ponieważ jako przedstawicielki dobra, walczą ze złem, a źródłem zła w tej książce jest tz. Atrox. On jest jakimś tam odwiecznym złem, a jego Wyznawcy skupiają się na zniszczeniu Córek Księżyca. Mają głównie telepatyczne i myślowe zdolności, właśnie w ten sposób starają się obalać dziewczyny przy każdym spotkaniu. A właśnie, to też jest ich wspólny dar, otóż każda potrafi tak jakby "walczyć w głowie". 


Wśród Wyznawców jest hierarchia, otóż najbliżej Atroxa jest Wewnętrzny Krąg (z nimi nie mają dziewczyny raczej bezpośrednio do czynienia), potem są Nieśmiertelni czyli tacy którzy już długo służą Atroxowi, są oni też silniejsi od zwykłych Wyznawców, którymi są najczęściej nastolatkowie. Właśnie takim staje się potem Morgan.
Książkę kupiłam przez zupełny przypadek, otóż byłam z koleżanką w księgarni, bo musiała ona kupić podręcznik. Podczas kiedy sobie go szukała, przeszłam do działu "fantastyka". Książka była na wierzchu, jej tytuł mnie przyciągnął. Przeczytałam o czym jest i wiedziałam, że muszę ją mieć, więc zaraz ją kupiłam. Nie pomyliłam się, książka wciągnęła mnie jak żadna inna, nawet nie czułam potrzeby wchodzić na facebooka czy też oglądać seriali... Tak mnie to czytanie pochłonęło. I jeszcze to jak się skończyło... No musiałam kupić następną :D
Bardzo wam ją polecam, jeśli lubicie takie tematy. Założę się z każdą osobą, która lubi fantastykę, że ta książka was okropnie wciągnie :) Mam jeszcze jedną serię książek, którą już niestety przeczytałam. Chcielibyście post również o nich?
Poza tym, wczoraj wieczorem oglądałam PLL. Nie mogę uwierzyć, że Andrew nie jest Charles'em! Pokładałam w nim nadzieje, haha. Czy są wśród was fani PLL? :)


Jeżeli chcecie mi pomóc we współpracy z firmą Dresslink, możecie poklikać w linki bądź baner z prawej strony. Dziękuję :)
Jak już klikniecie, bardzo proszę, poczekajcie aż strona się załaduje :)

 KLIK                          KLIK                         KLIK                          KLIK
KLIK                            KLIK                           KLIK                           KLIK





piątek, 12 czerwca 2015

Co warto kupić? Tangle, Invisi bobble, Ziaja - Recenzja


Cześć :) Jak widzicie po tytule, nazbierałam ostatnio kilka rzeczy i postanowiłam się z wami podzielić moją opinią na ich temat. Tego tu jeszcze nie było :)
Nagrałam również filmik z opiniami, ale jako że dostałam staż i pracuję od 7:30 do 15:30 nie zdążyłam go jeszcze zmontować. Możecie się go spodziewać w następnym poście. Ostatnio też się bardzo denerwuję, bo kupiliśmy nowy router i niby miał być lepszy zasięg, ale... zamiast tego co chwila wyskakuje komunikat, że internet jest ograniczony. Wiece, mam pełny internet, ale po prostu nie chce łączyć. Beznadzieja... tym samy zaczynam pierwszą recenzję nie na temat i bez zdjęcia - nie polecam firmy orange pod żadnym względem, czy to telefonicznym czy internetowym. Porażka!


Okay. Tak więc pierwszą rzeczą jest moja najbardziej ulubiona rzecz i będę ją zachwalać chyba przez parę dobrych miesięcy. Pojawiła się też w ulubieńcach. Jest to oczywiście korektor do brwi firmy Eveline. Wygląda jakby był to tusz, ma taką samą szczoteczkę i kolor, ale nieco inną konsystencję, bardziej rzadką i żelową. Mam dwa kolory: czarny i brązowy. Najpierw kupiłam czarny, bo zauważyłam na internetach, że blondynki najczęściej kupują brązowy, a brunetki czarny. Pomalowałam brwi i efekt nie był zły, ale też nie taki jak chciałam. Jeszcze tego samego dnia kupiłam brązowy korektor i był idealny. Myślę, że jak skończy mi się brązowy to wykorzystam czarny, ale... wolałabym, żeby mi się nie kończył :D 
Cena takiego korektora wynosi ok. 14zł, ja kupiłam go w Rossmanie.



I nareszcie kupiłam sobie jakieś opaski do włosów! Każdego poranka i wieczora wściekałam się, bo myjąc twarz moczyłam również część włosów, która mimo iż była związana jakimś sposobem się przedostawała pod strumień wody. Opaski te również kupiłam w Rossmanie za ok 4-5 zł, mają po jednej stronie takie gumowe szlaczki, fajne są, bo gumka przynajmniej nie ucieka. Jedynym minusem jest to, iż jest ona na mnie przyciasna. Ah, widocznie moja głowa jest już ogromna od przepełnienia wiedzą (miejsce na śmiech - hahaha.).



No i w końcu szczotka do włosów, popularna ostatnimi czasy na blogach i youtube'ie. Byłam do niej nastawiona trochę sceptycznie, ale postanowiłam spróbować i się nie zawiodłam! Faktycznie rozczesuje włosy za jednym ruchem, od skóry głowy do końcówek włosów. Czeszę nią zarówno suche jak i mokre włosy i na prawdę jest ok. Czy bez bólu...? No nie wiem, ale tego chyba żadna szczotka nie potrafi zapewnić w 100% :)
Kupiłam ją w miejscowej drogerii za ok 34 zł. W pełni wam polecam!



Tu kolejna ostatnio popularna w internecie rzecz - gumka do włosów Invisi bobble. Tutaj podobnie, na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale w odróżnieniu do Tangle, zawiodłam się. Jedynym plusem tej gumki jest to, że nie widać na włosach śladów jej noszenia. Prostuję sobie włosy, mam spięte w kucyk i jak ściągam Invisi, nie widać, że w ogóle miałam kucyk. Poza tym nie jestem zadowolona. Gumka wcale nie jest dla mnie wygodna, przy ściąganiu ciągnie za włosy, co boli bo często je wyrywa. Zwykła gumka do włosów czegoś takiego nie robi. 
Invisi wcale nie jest taka niewidoczna, mimo że kupiłam kolor dobrany do mojego koloru włosów. Kupiłam ją przez internet za ok... 13zł (?) z przesyłką. Chyba :D


Cudeńko. Wiele dziewczyn bardzo chwali serię Ziaja Manuka. Ja również :)
Bardzo wam ją polecam. Żel stosuję rano i wieczorem, ma świetny zapach, jakby coca coli z cytryną. Dodatkowo moja cera się poprawiła, nie mam aż tak wielu pryszczy. Trądzik wiadomo, nadal jest, ale na trądzik to jedynie do dermatologa.
Ogólnie: Żel bardzo fajnie odświerza skórę, czyści, poprawia jej stan i świetnie pachnie. Kupiłam w Rossmanie za... kurcze, ja zawsze zapominam te ceny! Chyba coś ok 13 zł.


A jeżeli macie już żel, to bardzo wam polecam idealne jego uzupełnienie w postaci kremu nawilżającego na dzień. Nawet jak macie tłustą cerę, jak z resztą i ja, kupujcie kremy nawilżające! Częste przekonanie o tym, że osoba o cerze tłustej nie powinna stosować kremów nawilżających jest bardzo mylne. Może twoja cera jest tłusta właśnie dlatego, że organizm stara się ją nawilżyć poprzez wydzielane sebum? Tak czy inaczej, krem oczywiście polecam, zapach ma tak samo świetny jak żel i... no i tyle, haha :) Cena mniej więcej taka sama jak żelu, też kupowałam w Rossmanie.


Jeżeli chcecie mi pomóc we współpracy z firmą Dresslink, możecie poklikać w linki bądź baner z prawej strony. Dziękuję :)
Jak już klikniecie, bardzo proszę, poczekajcie aż strona się załaduje :)

 KLIK                        KLIK                         KLIK                          KLIK
KLIK                            KLIK                           KLIK                           KLIK




INSTAGRAM   TUMBLR   ASK   YOUTUBE


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Summer Wishlist z Dresslink


Myślałam aby zrobić post z letnimi inspiracjami, ale dosłownie jak napisałam tytuł posta dostałam wiadomość z sklepu Dresslink o możliwości współpracy. I tu dla was bardzo ważna wiadomość:
 Nie proszę was o pisanie cen!
Nie mam chwilowo żadnych produktów aby zrobić wam w zamian za kliki konkurs, ani też nie mam bloga tak popularnego, żebym robiła konkurs na promowanie, tak więc po prostu jeśli chcecie mi zrobić tą przyjemność i poklikać to to zróbcie, będzie mi na prawdę (tak na prawdę, nie udaję :D) miło. Wiecie już pewnie z posta w którym robiłam wishlist Choies, że nie wyłudzam klików, tu też nie zamierzam. Współpraca byłaby fajna, ale przecież nie po to piszę blog więc wasza wola :)
Współpracowaliście kiedyś z tą firmą? Jakie są wasze odczucia?
No to teraz spam ubraniami, a na dole macie filmik, na poprawę humoru :)
Powstał jeszcze przed ulubieńcami, ale jakoś tak nie było posta do którego mogłabym wam go wstawić.

 KLIK                         KLIK                         KLIK                         KLIK
KLIK                         KLIK                         KLIK                         KLIK


Pamiętajcie o polskich napisach! :)







piątek, 5 czerwca 2015

Don't tell me how should I live



 Dzisiejszy post będzie o... niczym. Tak, będzie totalnie bezsensowny, bez głębszego sensu i przemyśleń. Jak się nie podoba to do widzenia!
Nie no, zostańcie na chwilkę :)
W sumie jakoś tak nie mam ostatnimi czasy przysłowiowej weny. No i dlatego dziś powstaje typowy lifestyle. Jak wiecie, jestem w górach, więc postanowiłyśmy z mamą wybrać się do oddalonego mniej więcej 2h Ojcowskiego Parku Narodowego. Wiele zdjęć nie zobaczycie, bo... padła mi bateria, ale coś tam napstrykałam. Ogólna ocena wyżej wymienionego Parku? Słabe 4/10. Dlaczego? Zapraszam na dalszą część posta :)


Bardzo lubię naturę, więc ucieszyłam się że pojedziemy do Parku Narodowego. Droga nie była taka zła, włączyłam GPS w telefonie i wszystko grało. Dojechałyśmy na miejsce na parking i już zaczęły się minusy. Otóż przy parkingu były dwa budynki, oczywiście nieczynne. Nie z powodu godziny, po prostu zamknięte. Miała to być budka ze słodyczami i restauracja. Oczywiście z tyłu budynku była najważniejsza toaleta, której właśnie szukałyśmy... zamknięta.
No nic, popatrzałyśmy na mapę, zgodnie uznałyśmy że wybierzemy się zobaczyć Maczugę Herkulesa. Postanowiłyśmy podjechać do następnego parkingu, ponieważ pieszo droga zajęłaby w obie strony 6h, a było już po 12:00. Wsiadłyśmy z powrotem do auta i ruszyłyśmy drogą według mapy. Parkingu nie znalazłyśmy. Wszystkie punkty z mapy były, a parking jakby się zapadł :D
Wróciłyśmy do poprzedniego miejsca jeszcze raz obadać sytuację. Okazało się, że trzeba było skręcić w pewną (nieoznakowaną!!) dróżkę i jechać nią z 15 minut. Parking znalazłyśmy, dobrą restaurację zaraz obok z na prawdę dobrym jedzeniem. Łał, pierwszy plus! No ok, drugi bo plusem są zawsze widoki :)









 Po zjedzeniu poszłyśmy w końcu zobaczyć Maczugę. No i po łącznie może dwóch godzinkach musiałyśmy się wrócić do auta i i tak wrócić, bo nie było zbytnio co zwiedzać :D
Wróciłyśmy i pochodziłyśmy nawet już nie wiem gdzie, byłyśmy w ruinach zamku, tyle pamiętam haha. Ależ ta pamięć ulotna jak się nie ma zdjęć. Ogólnie bardzo przeszkadzało mi w tym Parku to, że nie było jednego wejścia i zwiedzania, tylko parę części Parku, do których trzeba sobie dojeżdżać autem. Chodzę sobie po lesie, podziwiam krajobrazy po lewej, a po prawej co? Jezdnia... -,-'
Według mnie tak Park Narodowy nie powinien wyglądać! Nie było w ogóle nastroju. A widoki były piękne, ale jak się jechało autem, haha.






 Może to tylko ja mam takie złe wrażenie odnośnie tego parku, byliście tam?
Poza tym, jak już wspominałam na początku, nie mam weny. Jestem ciekawa, czy są jakieś tematy, które chcielibyście abym poruszyła? Bądź jakieś tagi? Piszcie, pierwszy raz się was o takie coś pytam i jestem bardzo ciekawa :)


INSTAGRAM   TUMBLR   ASK   YOUTUBE